W miniony weekend Berlusconi wysłał swoją żonę, byłą aktorkę Veronicę Lario, na wycieczkę do Marrakeszu. Powiedział jej, że sam nie poleci, bo we Włoszech trzymają go sprawy wagi państwowej. Ale to był blef. Były premier wsiadł do innego samolotu i udał się w tym samym kierunku.
Nieświadoma niczego Lario siedziała w jednej z restauracji, gdy na parkiecie pojawił się ubrany w egzotyczne szaty tancerz. Po chwili mężczyzna padł do jej stóp i poprosił o taniec. Wierna żona zdecydowanie odmówiła. A po chwili zaniemówiła, bo w adoratorze rozpoznała swego męża i to w dodatku z kosztownym prezentem w dłoni! "Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie" - powiedział Silvio. I to się nazywa pomysłowość!