Biedny Harry wynajmując sobie miłosne gniazdko, nie wiedział, że miejscowość, w której zamierza spotykać się z Chelsy, nazywa się Shaggs. Każdemu Brytyjczykowi ta nazwa kojarzy się jednoznacznie, bowiem "shag" po angielsku to wulgarne określenie aktu seksualnego. Takich słów z pewnością nie używa się na dworze Jej Królewskiej Mości.

Gdy media wytknęły tę niefortunną nazwę - Harry nieźle się wkurzył, ale potem stwierdził, że to nawet śmieszne. Podśmiewają się również jego koledzy z wojska. "Wiadomo przecież, po co wynajął ten domek, więc nazwa Shaggs jest jak najbardziej odpowiednia" - mówią rekruci.

Miłosne gniazdko Harry'ego kosztuje 1,5 tys. funtów za tydzień i jest położone zaledwie 15 minut drogi od obozu w Bovington, w którym stacjonuje książę. Jak wieść niesie, Chelsy już kilkakrotnie odwiedziła miejsce schadzek.

Przedstawiciele brytyjskiej rodziny królewskiej potwierdzili, że książę wynajął dom "gdzieś w pobliżu Bovington". Nazwa nie przeszła im przez usta!