"W sprawach urody nie kierujemy się zasadami religijnymi" – stwierdza Abd al-Asis al-Ali, szef personalny Emirates Airlines. "Dziewczęta cierpiące na bulimię albo anoreksję mogą sobie zaoszczędzić ubiegania się o tę pracę" – dodaje. Ale pytany o minimalny wzrost, unika konkretów. "Dziewczęta w czółenkach na obcasie muszą dosięgnąć gaśnic na półkach na bagaż podręczny. To wszystko" – stwierdza.

Stewardesy, odziane w kostiumy w piaskowym kolorze, w czerwonych czapeczkach i włosach związanych wstążkami, ze swoją elegancją i światowym obyciem tworzą znak firmowy linii Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Są piękne i wykształcone. Pasażerowie mogą porozmawiać z nimi po arabsku, angielsku, persku, fińsku, koreańsku, tajsku, ukraińsku, malajsku i w suahili. I nic dziwnego, stewardesy reprezentują aż 108 narodowości, niestety, nie ma wśród nich naszych rodaczek.

Oprócz urody i obycia stewardesy powinny mieć także niewygórowane oczekiwania finansowe. Na starcie ich zarobki są zaskakująco niskie, ledwie 1600 dolarów, do tego kilka przywilejów i jeden bezpłatny lot do domu. Pewnie dlatego zawód ten nie przyciąga rozpieszczonych cór zamożnych Emiratów. Ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich pochodzi tylko 51 dziewcząt na ponad 5 tys. zatrudnionych - pisze "Der Spiegiel".