Liczyli i liczyli, aż im miny zrzedły. Ludzie nie mają środków by rozwalić Czerwoną Planetę. Najpotężniejsza atomówka na świecie, rosyjska bomba "Car" zaledwie trochę zakurzyłaby jej powierzchnię.
Nic dziwnego, skoro planeta przetrwała zderzenie z meteorytem, który wyżłobił krater szeroki na ponad dwa tysiące kilometrów! Kolizja wyzwoliła setki milionów megaton energii, tyczasem "Car" ma moc zaledwie 50 megaton. I z czym tu na planetę? To jak porywanie się z motyką na słońce!
Ale gdyby jednak udało się skonstruować tak potężną broń, żeby wysadzić Marsa? - rozmarzyli się naukowcy. Też nic z tego! Siła grawitacji rozbitej planety byłaby nadal tak potężna, że "atak na Marsa" zakończyłby się klęską. Grawitacja znów scaliłaby "kawałki" kosmicznego gruzu.
To poważne pytanie zaintrygowało amerykańskich naukowców. Zastanawiali się długo, ale sposobu nie znaleźli. Przynajmniej trochę się... rozerwali.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama