Kanadyjscy naukowcy twierdzą, że zawsze gospodarze mistrzostw mają największe szanse. A wszystko przez chemię i męskie hormony.
"Drużyny, które grają u siebie, zawsze mają wyższy poziom testosteronu, a to korzystnie wpływa na wolę walki" - tłumaczą naukowcy. W dodatku obcy piłkarze, którzy są po podróży, śpią w hotelach, tak więc spada im forma psychiczna i fizyczna.
Dowód? Na 16 mistrzostw świata, sześć wygrali gospodarze. Pozostali - chociażby Szwecja, Chile, Korea Południowa czy Meksyk - grając u siebie, zaszli dużo wyżej, niż się spodziewano.
Może więc, zamiast wieszać psy na naszych piłkarzach zorganizować mundial w Polsce? Przeciwnicy opadliby z sił na sam widok polskich toalet.
Argentyna to faworyt bukmacherów, w Brazylię wierzą intelektualiści, angielscy kibice błagają Boga o zwycięstwo swojej drużyny. A naukowcy? Ci są przekonani, że mundial wygrają Niemcy, bo... mają najwyższy poziom testosteronu. Dlatego, że grają u siebie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama