Robinson poprosił tylko o zbadanie swego DNA pewną angielską firmę. Ta ni stąd ni zowąd oznajmiła mu, że jego kod genetyczny jest podobny do kodu krwawego mongolskiego zdobywcy.

Na zdumionego profesora rzucili się dziennikarze i Hollywood. Ci od razu chcieli wyprawić Robinsona do Mongolii, aby odnalazł swoich królewskich krewniaków i nakręcić o tym film! Co ciekawe, nawet historycy nie wykluczyli takiego pokrewieństwa. Mongolski władca używał sobie co niemiara w swoim ogromnym haremie i rozsiał swoje potomstwo po całej Azji.

Ale profesor jakoś nie chciał temu uwierzyć. Chciał mieć pewność i zlecił badanie swojego DNA innej firmie. I to była słuszna decyzja. Pierwszy test był nieprawidłowy - dowiedział się Robinson i odetchnął z ulgą. Pewne podobieństwo genetyczne było, ale naukowcy popełnili błąd i w ten sposób profesor Robinson po kilku dniach przestał być krewniakiem Dżyngis-chana.