Gdyby to było w Polsce, dopiero lokalna władza dobrałaby się pani Julii Condliffe-Turner do skóry! Mandaty, wezwania do sądu... Obywatelce odechciałoby się raz na zawsze ośmieszać autorytet władzy i zajmować ją takim drobiazgem jak śmieci.

Ale to na szczęście zdarzyło się w Anglii. Śmieciarka co jakiś czas omijała znajdujący się na odludziu dom mieszkanki hrabstwa Nottinghamshire. Kiedy nie przyjechała dwa razy z rzędu, a skargę pani Condliffe-Turner znów zbyto całkowitym milczeniem, miarka się przebrała. Pani Condliffe-Turner zabrała swoje śmieci i zawiozła je pod siedzibę lokalnej rady. Przed budynkiem wyrosła góra śmierdzących odpadków.

"Chciałam, żeby przekonali się, jak to jest mieć pełny pojemnik ze śmieciami tuż pod swoim progiem" - wytłumaczyła rezolutna Angielka. Podziałało. Miejscowa rada grzecznie przeprosiła i obiecała, że już nie będzie problemów z odbiorem śmieci.