Można pozazdrościć nowemu właścicielowi, bo średniowieczny Bran jest niezwykle piękny. Strzeże poza tym bardzo malowniczej karpackiej przełęczy. Zaraz po wojnie komuniści uznali, że arystokraci nie będą się w nim panoszyć i zabrali go rodzinie królewskiej. Po 60. latach wróci do dawnych właścicieli, ale proszę się nie bać. Nie oznacza to, że razem z nimi do zamku wrócą wampiry, nieptoperze i inne krwiopijcze potwory.
Przez wiele lat zamek był wielką atrakcją turystyczną. Tłumy turystów ściągały pogłoski, że w średniowieczu mieszkał w nim okrutny wołoski hospodar Vlad Palownik, znany szerzej jako hrabia Dracula. Nikomu nie przeszkadzało, że zamek nie miał nic wspólnego ze słynnym wampirem. Nigdy nie był bowiem własnością Palownika.
Ale to przecież nieważne. Ważne jest to, żeby kręcił się biznes. Przy zamkowej bramie wieśniacy handlują krwistym "winem wampira" i sprzedają zachwyconym turystom pamiątki po Draculi. Co teraz z tym wszystkim się stanie? Nie wiadomo. Nowy właściciel nie może przez trzy lata dokonać żadnych zmian w zamku. "Wino wampira" dalej będzie lać się strumieniami.
"Amerykanin w Transylwanii". Tak mógłby się nazywać kolejny horror klasy B z ponurym zamczyskiem i klątwą księcia Drakuli w tle. Scenariusz pisze samo życie. Nowojorski adwokat Dominic Habsburg nie posiadał się ze zdumienia, gdy dowiedział się, że jest spadkobiercą słynnego zamku w Rumunii. Już w piątek władze przekażą mu do niego symboliczne klucze.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama