Ponad rok temu Bończak i jego kolega reżyser wpadli na pomysł, by w niszczejącym kinie Ochota otworzyć kinoteatr. Podjęli więc konkretne działania, by jak najszybciej móc zrealizować swój świetny zresztą pomysł. Gdy jednak rozmowy z właścicielem, od którego aktor zamierzał wydzierżawić budynek, miały się już ku końcowi, obiekt niespodziewanie przejęła Krystyna Janda.

Reklama

"W trakcie negocjacji nie mieliśmy pojęcia, że Janda też interesuje się kinem. Wyszła z konkretnymi pieniędzmi i właściciel na to poszedł. Zdaje się, że zaczęła się tym interesować dopiero wtedy, kiedy opowiedziałem jej o moim projekcie. Po wszystkim pani Janda powiedziała mi, że mnie przeprasza i że nie miała pojęcia o tym, że interesuję się kinem Ochota. Było to dla mnie dziwne, ponieważ rozmawiałem z nią na ten temat podczas jakiegoś projektu filmowego. A prasa cały rok pisała o tym pomyśle. Poczułem się oszukany" - zwierza się aktor na łamach "Faktu".

A CO NA TO JANDA?

Aktorka jest zdziwiona zarzutami. "Odbyłam długą rozmowę z panem Jerzym i uważam, że sprawa pomiędzy nami jest uregulowana w sposób przyjacielski. Naprawdę nie byłam tego wszystkiego świadoma. Wiedziałam, że stara się o jakąś salę, ale nawet nie zapytałam o jaką, bo kiedy mi to mówił, byliśmy na planie filmowym" - zarzeka się aktorka.

Bończak chce zrealizować swój pomysł, ale tym razem mamy dla niego radę: niech nie będzie zbyt wylewny i nikomu nie opowiada o szczegółach sprawy.