Cała sprawa zaczęła się kilka lat temu, gdy odsiadujący wyrok za podwójne zabójstwo Bogdanowicz, spotkał się z Michałem Wiśniewskim. Lider "Ich Troje" grał koncert dla więźniów. Bogdanowicz dał wtedy Wiśniewskiemu do przeczytania kilka swoich wierszy. Dwa lata później zdumiony wysłuchał w radiu jak artysta wyśpiewuje jego tekst.

Reklama

"Wtedy byłem naprawdę dumny. Do czasu, aż ktoś kupił mi płytę z tym utworem. Na okładce stało czarne na białym: <słowa – Potulice>. Jakby cały Zakład Karny albo całe miasto skrzyknęło się do napisania jednego wiersza - żali się w "Fakcie" Bogdanowicz.

Sprawa trafiła do sądu i Wiśniewski przegrał. Zgodnie z wyrokiem sądu lider "Ich Troje" miał zapłacić Bogdanowiczowi za wykorzystnie jego wiersza na swojej płycie.

"Podczas całego procesu Wiśniewski ubliżał mi podczas wywiadów, na swoim blogu. Nazywał mordercą, ch...., różne epitety padały. Myślał, że zakrzyczy prawdę. Teraz ja go dopilnuję, choćby trzeba było oddać sprawę do komornika" - odgraża się w "Fakcie" rozżalony Piotr Bogdanowicz.

Gwiazdor pozostaje jednak nieugięty. "Odwiedziny komornika w moim domu? Tę sprawę zostawiam bez komentarza.Podkreślam jednak, że bez względu na to, co by się stało, ten pan pieniędzy ode mnie nie otrzyma!" - odpowiada na łamach bulwarówki Michał Wiśniewski. Dlaczego artysta jest tak nieustępliwy? "Po pierwsze dlatego, że ten pan jest złodziejem i mordercą, a po drugie sąd dopuścił się karygodnych uchybień. Nie jestem pierwszą osobą, która została skazana niewinnie - tłumaczy "Faktowi" Wiśniewski.

>>>Więcej na efakt.pl