Sam muzyk przyznaje, że ten związek nie miał szans na powodzenie. "To Sara mnie rzuciła" - zaczyna swą opowieść. "Teraz myślę, że to chyba musiało się wydarzyć. Od początku związku jej odejście wisiało w powietrzu. Każdy początek wróży jakiś koniec. Tym bardziej związek 33-letniego faceta z 15-letnią dziewczyną, która kiedyś musi się wreszcie wyszumieć" - tłumaczy sobie koniec tego związku Tymon.

Reklama

Mimo to, nie poddał się bez walki. Zapytany o to, czy walczył o tę miłość, odpowiedział: "Bardzo, bardzo walczyłem. Walczyłem i przegrałem". Spytany, dlaczego przegrał i co poszło nie tak, powiedział: "Bo moja dziewczyna przestała mnie kochać. Przestałem być dla niej partnerem. Stałem się tylko opiekunem i pseudoojcem".

Ta miłość bardzo mocno wpłynęła na Tymona. Wie, że tak łatwo nie pozbędzie się Sary ze swojej głowy. "Trzeba po prostu zapomnieć. To cholernie boli - boli rok, dwa lata. To porażka, kres marzeń i złudzeń" - mówi Tymon ze smutkiem w głosie. "Ten związek był jedną piątą mego życia, najdłuższym związkiem, jaki przeżyłem. Nie ma co zwalać winy na którąś ze stron - to była przegrana sprawa, ale uparliśmy się i zdawało się nam, że mamy jakąś szansę. Im bardziej ja się stawałem nadopiekuńczy,tym bardziej ona nie dawała rady" - podsumowuje Tymański.

Na koniec spytany, czy jest możliwa przyjaźń z Sarą, odpowiedział jednoznacznie: "Zaszło za dużo trudnych sytuacji. Sara mnie zdradzała".

Jak widać, nawet najdłuższe związki się kończą. Czasami, tak jak w tym przypadku, byli kochankowie nie darzą się zbytnią sympatią po rozstaniu. W tym przypadku chodziło o zdradę, ale chyba nie tylko. W końcu tego typu związki, w których występuje znaczna różnica wieku, są znacznie trudniejsze do utrzymania i trzeba w nie włóżyć dużo więcej wysiłku. Najwidoczniej tutaj tego zabrakło.

Reklama