22-latek z gminy Ostrówek był właśnie w drodze do pracy, gdy doszedł do wniosku, iż nie ma ochoty trudzić się zarabianiem na życie. Niewiele myśląc, wysiadł z autobusu i pieszo udał się w drogę powrotną do domu. Wybrał skrót przez las, pech jednak chciał, że zabłądził. Mężczyzna dotarł do rzeki Wieprz i pomyślał, że idąc z jej nurtem, na pewno dotrze do celu.
W pewnym momencie uznał, że powinien przeprawić się przez wielką wodę, co też niezwłocznie zaczął czynić. Niestety, nurt był rwący i biedak nie mógł wydostać się z wody. Uczepił się unoszącej się na wodzie gałęzi. Na szczęście miał przy sobie telefon komórkowy. Zadzwonił więc po pomoc do… kolegów.
Zaalarmowani kumple niezwłocznie pognali nad rzekę, zaopatrzywszy się w kilkudziesięciolitrową beczkę (sic!), na której chcieli poszukiwać potrzebującego kumpla. Jeden z pomocnych chłopców o mało nie przypłacił życiem tej dziwnej akcji ratunkowej. Jak nietrudno się domyślić, mężczyznom nie udało się znaleźć kolegi, choć szukali aż do zmroku
Rano pechowego 22-latka z wody wyciągnęli policjanci. Niestety, nie uzyskali odpowiedzi, dlaczego nie zadzwonił po odpowiednie służby - młodzieniec nie umiał wyjaśnić swojego zachowania.