Gdy tylko narodziła się Brangelina, cały świat z zapartym tchem śledził jej poczynania. Kłopoty w związku pół świata przyjęło ze zdziwieniem: on ma najpiękniejszą kobietę na ziemi, ona najprzystojniejszego faceta. Są bogaci, mogą oddawać się przyjemnemu zawodowi, są sowicie opłacani itd. A jednak problemy dopadły także ich. Mimo widocznych oznak kryzysu, gwiazdy postanowiły zachować pozory normalności i ratować swoja dużą rodzinę.

Reklama

W ostatnim wywiadzie Angelina wyjawiła, że jest bardzo szczęśliwa. Chyba zatem kryzys mają za sobą:
"Już dawno nie byłam sama i mi to odpowiada. W przeszłości uwielbiałam spędzać czas samotnie, jednak teraz mi to przeszkadza. Brad jest cudowny. Świetnie sprawdza się w roli ojca. Jestem szczęściarą. Codziennie budzę się z myślą, że mam szansę spędzić cały dzień z ludźmi, których uwielbiam.
Oczywiście próbujemy z Bradem mieć chwilę dla siebie, jednak chaos, jaki zapewniają nam dzieci, stał się dla nas czymś oczywistym. Nawet jeśli zamkniemy się sypialni na klucz, to dzieci zaczynają pukać do drzwi. Jest naprawdę zabawnie. Z szóstką dzieci jest tak: jeśli masz już czwórkę, to jest taki rozgardiasz, że kolejne nie robią ci już żadnej różnicy".

W sumie cieszymy się, że im się układa. Wszyscy oczywiście żałujemy porzuconej Jennifer, ale Angie i Brad robią tyle dobrego dla całego świata, że gwiazda "Przyjaciół" musiała po prostu zostać poświecona na ołtarzu mniejszego zła…