Odszedł jeden z największych artystów światowej sceny muzycznej. Można go porównać do Elvisa Presleya czy The Beatles. Nikt nie sprzedał więcej płyt niż Michael Jackson. "Thriller" i "Bad" są jednymi z najważniejszych w historii muzyki rozrywkowej. Jackson nie stworzył ich sam, ale w dużej mierze z Quincym Jonesem. Michael miał dar do zjednywania sobie wspaniałych ludzi, którzy mieli wpływ na jego karierę. Obok Jonesa myślę tu o Dianie Ross, która pomogła mu w karierze jeszcze kiedy był dzieckiem. Nagrywał płyty ze wspaniałymi artystami.
Michael Jackson przywiązywał dużą wagę do teledysków. Początek lat 80. to nie tylko początek telewizji satelitarnej, ale i stacji muzycznych. Dzięki nim Jackson ze swoimi genialnymi teledyskami docierał do miejsc pod każdą szerokością geograficzną. Myślę tutaj o takich klipach jak: "Billie Jean", "Black or White" czy "Thriller". Dalej są one niedoścignionymi wzorcami. Nikogo nie będzie nawet teraz stać, żeby zrobić coś lepszego niż teledyski Jacksona.
Ponadto Michael świetnie prezentował się na koncertach. To nie było tylko zagranie i odśpiewanie piosenek, ale niepowtarzalny show. Był królem sceny. Dwa razy udało mi się być na jego koncertach i było to niezapomniane wrażenie. Jednocześnie wydaje mi się, że był on artystą samotnym bądź też otaczali go nieodpowiedni ludzie. Bo niewiarygodne jest to, że ktoś potrafi roztrwonić majątek, jaki zdobył dzięki sprzedaży 750 mln egzemplarzy płyt. Trzeba być albo mistrzem świata w wydawaniu pieniędzy, albo mieć bardzo złych doradców.
Szkoda też, że nie radził sobie w prywatnym życiu. Już od dzieciństwa, kiedy to był trzymany bardzo silną ręką przez ojca, który go wręcz tresował, a potem już jako sławna osoba, był oddalony od normalnego życia. Był to jednak artysta niezwykle wrażliwy i utalentowany. W 40 minut wraz Lionelem Richiem stworzył "We Are the World", którą zaśpiewała plejada amerykańskich gwiazd, a dochód zasilił fundację pomagającą głodującej Afryce. Jackson miał bardzo dobre serce i to serce niestety nie wytrzymało. Chciał wrócić na szczyt wraz z koncertami, które miały się odbyć w lipcu w Londynie, a ten szczyt mu się jak najbardziej należał.
Jak patrzę z perspektywy czasu na albumy które nagrywał na początku lat 70., to widzę, że były to rewolucyjne płyty o kilka lat wyprzedzające innych nagrywających artystów. I myślę, że dziś wielu artystów czerpie z muzyki Jacksona. W ciekawy sposób połączył różne style muzyczne w swój własny jeden styl muzyczny. Michael ma wielu naśladowców, ale myślę, że nikt nawet nie zbliży się do tego, co stworzył Jackson.