Od początku czekałem tylko na Duety. Nie na moje zdrowie jest już atmosfera Premier. Jest ona dziwnie nerwowa, wręcz koszmarna. Czasy są bardzo ciężkie, konkurencja jest coraz większa. Wygrał natomiast człowiek, mówię tu o Macieju Maleńczuku, który był bardzo spokojny i wyluzowany. I może to był klucz do sukcesu.
Rozmawiałem ostatnio z Irkiem Dudkiem i w pełni się z nim zgodziłem, że półplayback nie jest dobrym rozwiązaniem. Wystarczy, że przejdzie się w jakieś inne miejsce i od razu wszystko gorzej słychać na scenie. Ja np. prawie wcale nie słyszałem podkładu na scenie, nie miałem przez to komfortu podczas występu. Być może przyczyniło się do tego to, że występowałem jako pierwszy i nie wszystko było jeszcze ustawione. Minusem było bardzo długie przygotowanie do koncertu. Bardzo pozytywnie natomiast można się wypowiedzieć o aranżacjach piosenek, które były cudowne.
Cała obsługa bardzo się starała. Nie można mieć do nich żadnych pretensji. Przyczyną pewnych niedociągnięć mogła być natomiast zbyt duża liczba występujących osób. Można było przyjąć mniej zespołów, ponieważ był straszny tłok i problemy z przechodzeniem pomiędzy występami. Powinno się również pozwolić zagrać artystom na żywo, nawet jeśli oznaczałoby to mniejszą liczbę zespołów. Być może mnie czy kilku innych osób by wtedy nie było, ale wśród artystów byłoby mniejsze zamieszanie.
Niedzielny koncert natomiast wszystkim się chyba bardzo podobał. Dało się wtedy wyczuć prawdziwą atmosferę opolskiego festiwalu. Ważne jest bowiem to, żeby przypominać piosenki znane. Jest to szansa, aby gwiazdy sprzed wielu lat mogły o sobie przypomnieć.
W Opolu wylansowano wiele przebojów w latach 60. i 70. A wiadomo, że ludzie lubią to co jest znane. Wyjaśnia to fenomen licznej widowni. I tego, że co roku festiwal ogląda kilka milionów ludzi. Festiwal opolski jest najbardziej ekskluzywną i elegancką biesiadą w Polsce. W bardzo pozytywnym znaczeniu tego słowa.