Piort Pręgowski nie popiera "romansu" Wałęsy z Libertasem, ale też oddziela Wałęsę-symbol od Wałęsy-cżłowieka. O ile tego pierwszego uważa za niedocenionego, o tyle drugiego posłałby na badania do psychiatry:

Reklama

Lech Wałęsa znów pojechał na zjazd Libertasu. To błąd?
Ja aż tak przebiegłym politykiem nie jestem, żeby się wypowiadać, ale jakoś to głupio wygląda. Polacy nie potrafią konsumować sukcesu Wałęsy, za dużo czasu marnują, żeby ten symbol zniszczyć.

Symbol też sporo robi, by stracić na swojej wartości.
Ale ludzie nie są doskonali. Myślę, że to powinni zdiagnozować specjaliści.



Niedoskonałość naszego symbolu narodowego?
Nie. Niedoskonałość człowieka. Lech Wałęsa nie jest tu wyjątkiem. Pewne zachowania polityków są tak dziwne i zaskakujące, że w wielu przypadkach mógłby wkroczyć psychiatra.

Przy okazji polityki Pręgowski wspomina też sprawę piosenki o pięknym Maryjanie napisanej i zaśpiewanej dla Mariana Krzaklewskiego. Jak się okazuje, pomysł był bardzo spontaniczny, a jego konsekwencje ciągną się zarówno za Pręgowskim, jak i Krzaklewskim do dziś:

Poparłeś Mariana Kraklewskiego w wyborach prezydenckich wówczas, gdy śpiewałeś piosenkę o pięknym Maryjanie?
Śpiewałem tę piosenkę na festynie wyborczym kandydata na prezydenta RP, którym był Marian Krzaklewski. Byłem zatrudniony jako komik na różnych festynach i imprezach. Byłem już znany ze "Zmienników" i "Misia" i miałem taką fajną popularność. Tamta impreza była dość nudnawa. Było nas dwóch, prócz mnie jeden starszy pan, emerytowany artysta operowy, który śpiewał znane kawałki z oper, musicali i pieśń "Santa Lucia". I wtedy przyszedł mi genialny pomysł, żeby na tę melodię zaśpiewać piosenkę, która ożywiłaby imprezę, a towarzystwo rozruszała. Rynek był wypełniony głównie starszymi ludźmi, nie było prawie młodzieży. Wszyscy siedzieli posępni i chciałem dodać im trochę energii. Pomyślałem: "Zaraz ci napiszę piosenkę, którą będzie cała Polska śpiewała przez najbliższe pięć lat". Wziąłem karteczkę i napisałem słowa.

Kto wymyślił melodię?
Artysta nieznany, jakiś Włoch. To melodia włoska, nie ma nic wspólnego z pieśnią religijną. Później powstała cała wrzawa, że ja szargam wartości, zostałem nawet oskarżony przez pewnego pana o znieważenie jego uczuć religijnych. Sprawa była skierowana do sądu. Pamiętam, że dopiero jak pani minister kultury publicznie się wypowiedziała, że to nie jest żadna pieśń religijna tylko pieśń włoskich gondolierów, to wszystko się jakoś rozmyło, ale nie ukrywam, że robiło mi się już trochę gorąco. Jak śpiewałem Krzaklewskiemu tę pieśń, zauważyłem, że jest niezwykle prosta i ujmująca, a zarazem podkreślająca jego walory: urody, rozumu. Kiedy ją zaśpiewałem, zapanował ogólny zachwyt. Wszystkich współpracowników kandydata zaprosiłem na scenę i zaśpiewałem jeszcze raz. Ludzie byli po prostu zachwyceni. Nie był, niestety, zachwycony szef sztabu wyborczego.

A sam bohater?
Wszyscy byli zachwyceni. To, że kandydat jest piękny i mądry, to dobrze, bo kandydat nie musi być brzydki. Ten człowiek niósł wtedy sobą przesłanie, że jest niezwykle urodziwy. Był tak przystojny, że aż prawie ładny i niejeden zębami zgrzytał, że taki nie jest i nigdy nie będzie. Krzaklewski sobie wtedy nie musiał rozrywać koszulki i pokazywać włosów na piersiach, żeby udowodnić, że jest mężczyzną. On był po prostu sam z siebie piękny. Wydawało mi się, że to jest zabawne i było, bo potem tę pieśń podchwyciła cała Polska. Gdyby współpracownicy podchwycili, że to jest zabawne, że on ma dystans do samego siebie, to przekonany jestem, że wtedy wybory prezydenckie by wygrał. Niestety, moja pieśń spotkała się z brakiem zrozumienia ze strony współpracowników. Oni byli przerażeni. A przecież cztery linijki tekstu i refren na melodię "Santa Lucia" nie są w stanie pogrążyć kandydata. Później sztab wyborczy i koledzy z AWS-u oskarżyli mnie, że jestem zdrajcą, że na pewno przekupiła mnie komuna, a ja wziąłem za to pieniądze, że wysadziłem Mariana w kosmos. Było mi przykro z tego powodu, ale nie mogłem się przebić z prawdą do mediów, zresztą sprawa była już w prokuraturze. Przyznam, że czułem wówczas jakiś niepokój, żeby nie powiedzieć lęk.

Pozwiesz SLD do sądu za wykorzystanie tej piosenki?
Jeżeli nasze żądania, nie będą spełnione, to sprawa idzie do sądu. A wtedy chyba nie będzie do śmiechu paru osobom, chociaż ja jestem komikiem. Prawnicy, którzy zajmują się sprawą piosenki o pięknym Maryjanie, są niezwykle sprawni. Tak naprawdę wszystkie prawa możliwe do naruszenia, zostały tu naruszone.

Z perspektywy czasu żałujesz, że zaśpiewałeś tę piosenkę?
Nie. Jeżeli już czegoś, to tego, że się ludzie na niej nie poznali. Jest bardzo zabawna.

A dzisiaj co byś zaśpiewał politykom, Olejniczakowi na przykład?
Chętnie coś napiszę, bo dusza aż mi się rwie do twórczości, tylko że nie dostałem oferty. Może się boją, że to odniesie odwrotny skutek?