Wolne dni majowe Mandaryna postanowiła wykorzystać produktywnie: wyjechała do Chicago, gdzie dała dwa koncerty. Kilkanaście dni wcześniej odbył się tam koncert Dody.
"Super Express" wpadł na pomysł porównania obydwu "wydarzeń kulturalnych". I co wyszło?
Obie panie podczas występu kilkakrotnie zmieniały kreacje. Obie miały także małe odzieżowe awarie: Mandarynie pękły spodnie, a Doda utknęła w zbyt ciasnej skórzanej sukience.
Martę Wiśniewską przyjechało obejrzeć 2000 osób, podczas gdy posłuchać Dody chciało ... 500! Trzeba tu oddać sprawiedliwość Rabczewskiej - jej koncert był płatny, a Mandaryna śpiewała za darmo, jednak to chyba tylko pozorne wytłumaczenie. W końcu Doda to nie Madonna, bilet na jej koncert nie kosztuje fortuny.
ZOBACZ TAKŻE: