Jak się okazuje 50 tysięcy euro nie robi wrażenia na polskich artystach, dla których jednak istnieją pewne granice przyzwoitości. "Nie zagrałbym dla żadnej partii politycznej, dla Libertas także nie" - mówi DZIENNIKOWI wokalista jazzowy Stanisław Sojka. "Już trzy lata temu postanowiłem, że nie będę występował dla partii. Wolę grać dla członków uwijających się jak mrówki, pracowitych organizacji pozarządowych" - wyjaśnia muzyk.
Artysta nie da się już skusić nawet na najwyższe wynagrodzenie. "Wysokie honorarium? Ja nie narzekam na brak pieniędzy… Wolę siebie takiego, jaki jestem teraz, niż tego sprzed trzech lat. " - zdradza DZIENNIKOWI.
Mniej kategorycznie do ewentualnego występu "politycznego" podchodzi Paweł Kukiz. Wokalista zespołu "Piersi" musiałby się dokładnie przyjrzeć organizatorom takiego eventu. "Libertas? Nie znam tej partii i nie znam jej statutu. Zresztą od takich spraw to jest mój menedżer, który przedstawiłby mi propozycję i wtedy moglibyśmy o takim koncercie porozmawiać. Ale bezdyskusyjnie musiałbym najpierw poznać założenia ideowe tego ugrupowania." - powiedział DZIENNIKOWI.
>>> Wodecki: Wałęsa miał prawo sobie dorobić