"Fakt" podpatrzył słynną parę, gdy w sobotę wieczorem przechadzała się po centrum Warszawy. Niczym filmowe gwiazdy paradowali przed sklepowymi wystawami, klejąc się do siebie - relacjonuje bulwarówka. Potem skierowali swe kroki do luksusowej restauracji San Lorenzo.

Reklama

Kazimierz Marcinkiewicz musiał zaimponować swojej ukochanej grubym portfelem. Dlaczego? Bo - jak wylicza "Fakt" - na stołowanie w San Lorenzo nie stać każdego. Zwykły tatar kosztuje tam ponad 50 złotych. A w menu są też takie specjały, jak pieczone muszle, zupa z prawdziwków z płaszczykiem z ciasta francuskiego czy spaghetti ze świeżym homarem.

Były premier najpewniej zostawił w restauracji kilkaset złotych. Zapomniał tylko o jednym: luksusowej limuzynie - kpi "Fakt" i zauważa, że para odjechała zwykłą taksówką.