Dla Stipy Gregacevicia Fata to złoty interes. Właściciel drobiu wykorzystał jej kolorowe umiejętności i sprzedaje jedno jajo za drugim. A zarabia krocie, bo takie dziwo kosztuje dwa razy więcej niż zwyczajna kurza produkcja.

Reklama

"Nie ma pojęcia, skąd takie jajka" - mówi hodowca drobiu. "Prowadzimy ekologiczną farmę i zawsze nam mówili, żebyśmy byli jak najbardziej zieloni. Ale nie wiem, czy na pewno o to im chodziło" - śmieje się Gregacević.

Chorwacka Fata to niejedyna taka kura. W Polsce podobny talent ujawniła nioska spod Lublina. Jak doniósł ”Kurier Lubelski”, wydarzyło się to niedawno w Ludwinie, niewielkiej miejscowości na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim, w kurniku należącym do rodziny Trawińskich.

”Mąż kupił kilka kurek, z czego dwie wyglądały nieco inaczej. Były siwe i miały zarośnięte nogi - opowiadała dziennikarzowi gospodyni domu. To właśnie one były inicjatorkami całego zamieszania. Od tamtej pory w kurniku u państwa Trawińskich można każdego dnia znaleźć kilka zielonych jaj.

Reklama