Z toalety nie korzysta oczywiście sam bard amerykańskiej piosenki, tylko ochroniarze pracujący w jego rezydencji w Maliku. Jednak jej czystość pozostawia tak wiele do życzenia, że na prośbę sąsiadów sprawą zainteresowały się już władze i amerykański odpowiednik Sanepidu.
Sprawę można było załatwić polubownie, na co nalegali sąsiedzi. Dopiero gdy Dylan odmówił, a mieszkający opodal David i Cindy Emminger musieli zainstalować olbrzymie wentylatory na podwórku, żeby odgonić smród – którego z powodu bryzy z oceanu i tak nie udało się wyeliminować – o sprawie zrobiło się głośno.
Najbardziej oburza wszystkich fakt, że Dylan, który aktywnie walczy o prawa człowieka, tutaj nie chce zrozumieć, że nie tylko przeszkadza innym, ale stanowi tez zagrożenie dla zdrowia okolicy. Bowiem z brudnej toalety zarazki rozsiewane są po okolicy przez setki much.
Inspektor zdrowia publicznego, który został wysłany do gwiazdora w styczniu tego roku, został oskarżony o nękanie i bezprawne wkroczenie na teren prywatny.
Sam Dylan nie komentuje tej sprawy i odmawia publicznych wystąpień. Toalety nie zamierza też usunąć. Sąsiedzi albo będą musieli wykurzyć go stamtąd innym sposobem, albo sami spakować manatki.