Coś niedobrego dzieje się z Joaquinem Phoenixem. W październiku zeszłego roku zapowiedział, że rzuca swoja karierę aktorską i zostanie raperem. Po dość "interesującym" debiucie w roli hip-hopowca, kiedy to w Las Vegas spadł ze sceny po wykonaniu 3 kawałków, zaliczył jeszcze wpadkę u Davida Lettermana. W wieczornym show znanego dziennikarza, Joaquin mamrotał, zachowywał się nerwowo i niegrzecznie.
Teraz można dołożyć kolejną cegiełkę do obrazu dziwaka, na jaki ostatnio mocno pracuje. Na swój występ w klubie hotelu Fontainebleau w Miami, były aktor przyjechał spóźniony o 4 godziny. Oczywiście był ubrany w swój nowy wyjściowy strój: czarny garnitur, trampki i ciemne okulary. Plus rozczochrane długie włosy i gęsta broda. Gdy wreszcie zaczął grać, nie podobały mu się głosy z widowni. Jeden ze słuchaczy prowokował go i zachowywał się za głośno. Wyprowadzony z równowagi Joaquin zaczął więc obrażać go ze sceny. Jednym z łagodniejszych argumentów Joaquina było: "Ja mam w banku milion dolarów, a ty co masz?".
Rozjuszony Phoenix, w końcu przerwał swój występ i ze sceny rzucił się, żeby obić twarz mężczyźnie. Bójka rozegrała się przy radosnym akompaniamencie publiki, a gwiazdora musiała odciągać ochrona. Zresztą wszystko można zobaczyć na poniższym filmie:
p
Czy to wszystko rzeczywiście jest tylko prowokacją na potrzeby filmu, który kręci o nim Casey Affleck? Podobno widziano go z kamerą podczas innego występu Phoenix w Miami.
Jedno jest pewne, Phoenix stracił jednego fana.