Trumna, dostarczona przedstawicielowi sklepu zoologicznego, byłą zapakowana w wielkie kartonowe pudło. Makabryczną pomyłkę stwierdzono dopiero w sklepie. Linie lotnicze bardzo przeprosiły za ten incydent, a kobieta, której zmarły mąż trafił do sklepu zoologicznego, całą sprawę potraktowała z humorem.

Reklama

"Najpierw byłam zaszokowana, ale potem trochę się uśmiałam - powiedziała gazecie. - Mój mąż był żartownisiem. Myślałam, że po raz ostatni sobie z nas zakpił".

Zwłoki mężczyzny, 65-letniego listonosza, miały trafić do jednej z placówek naukowych w Filadelfii.