Jak pisze "Fakt", Gospodarek doskonale pamięta moment, kiedy poznał matkę. Miał wtedy cztery lata, wychowywał się w Lewinie, u dziadków. "Przykucnęła przede mną i spytała: <Wiesz, kto ja jestem? Jestem twoją mamą>" - tak opowiada o momencie, który wrył mu się w pamięć.

Reklama

Potem Villas próbowała to odrobić, zabierała chłopca nawet do Las Vegas, gdzie chodzili po sklepach i na basen. Później zamieszkali na warszawskim Powiślu. A kiedy matka kupiła dom w Magdalence, został w tym mieszkaniu sam. Był nastolatkiem. W pokoju stała jedynie polówka i stół, który sam zrobił. "Matka zostawiła go w pustych ścianach" - powiedziała jednemu z kolorowych magazynów Małgorzata Gospodarek, żona syna diwy.

Violetta Villas żyła w innym świecie. Pochłaniała ją kariera. Tyle że to, co ją spotkało - sukcesy międzynarodowe, sława - przerosło skromną dziewczynę z Lewina. Kiedy Krzysztof wprowadził się do Magdalenki, było między nimi coraz gorzej. "Co jakiś czas byłem wyrzucany z domu, po strasznych awanturach, nieważne, czy w noc, czy w dzień" - zwierza się.

Teraz, po latach, Gospodarek rozumie, dlaczego tak się działo. "Ona już wtedy była chora. Myślę, że nienawidziła samej siebie, ponieważ okazała się słaba wobec uzależnienia". Ostatni raz Krzysztof widział się z matką ponad dwa lata temu, kiedy ta wylądowała w szpitalu psychiatrycznym.

"Mama wyraziła zgodę na leczenie. A jednak zmieniła zdanie, lekarze zaś wypisali ją ze szpitala, powiadamiając mnie o tym telefonicznie w ostatniej chwili. Uważam, że to oni ponoszą największą odpowiedzialność za jej dalszy los" - twierdzi.

>>>Więcej na eFakt.pl