31-letni gwiazdor co prawda może oddawać się rozkoszom podziwiania siebie samego na zapisach koncertów w formacie DVD, ale to przecież nie to samo... West chciałby poczuć emocje oglądania występu na żywo. Czuje się prawdziwym bożym wybrańcem, ale musi za to płacić ogromną cenę.
"Bóg mnie wybrał. Wyznaczył dla mnie ścieżkę. Jestem jego naczyniem. Ale największy ból w moim życiu spowodowany jest tym, że nigdy nie będę w stanie zobaczyć sam siebie, jak występuję na żywo"- cytuje słowa rapera Daily Star.
Na pewno uznał, że dużo traci - przecież sam siebie okrzyknął najlepszym raperem w historii. Czy przypadkiem nie cierpi na przerost ego? Sam broni się przed takim zarzutem - w typowy dla niego sposób: "Uważam, że ludzie powinni mieć ego. Pomyślcie - nie obrażam przecież innych ludzi, nikogo nie dołuję, nie wyzywam, nie obrażam, nie obwiniam. To nie moja rzecz. Ja tylko podbudowuję sam siebie. Czuję się dobrze z muzyką, którą tworzę" - opowiadał kiedyś.
Takie podejście na pewno gwarantuje dobre samopoczucie.