Rodzice Macieja Orłosia w latach 60-tych ubiegłego wieku wyjechali w Bieszczady, by pracować przy budowie zapory w Solinie. Tam właśnie dzieciństwo spędził Maciej Orłoś - mieszkał tam do szóstego roku życia. "Zapamiętałem z tego okresu... dużo świeżego powietrza" – mówi Orłoś.
Z radością myślał o zostaniu przedszkolakiem, jednak kiedy to nastąpiło, zmienił zdanie. Okazało się, że jego problemem jest ogromna nieśmiałość. "Był dramat.Zapierałem się rękami i nogami, żeby tylko tam nie pójść. Ale w sumie większość dzieci reagowała w podobny sposób." - mówi Orłoś.
Mimo trudności, szybko znalazł sobie nowych przyjaciół na osiedlu pracowniczym, na którym mieszkał ze swoimi rodzicami. Prezenter wspomina te lata jako pełne beztroski i rodzinnego ciepła.
Kiedy miał pójść do szkoły, rodzice zdecydowali się powrócić do Warszawy. Tu już nie było tak sielankowo jak w Bieszczadach. Maciej Orłoś był przeciętnym uczniem, raczej spokojnym, choć czasem ponosiły go emocje. "Pamiętam, jak raz huknąłem kolegę w plecy, aż mu oczy wyszły na wierzch, bo mi dokuczał. Ale poza tym byłem normalnym uczniem". - opowiada prezenter.
Już wtedy zetknął się z pracą przed kamerą, a raczej mikrofonem. "Niedaleko mojej szkoły było studio, gdzie dubbingowano filmy. Zaprosili dzieci na próbne przesłuchanie, no i... wzięli mnie" - wspomina. Podkładał tam głos do filmów radzieckich i bułgarskich. Zakochał się wtedy w kinie. Pewnie gdyby nie to, nie zdecydowałby się podjąć studiów na wydziale aktorskim w szkole filmowej i nie zostałby twarzą najstarszego polskiego programu informacyjnego.