Doda sama przed kilkoma miesiącami prowadziła rozmowy z firmą Taboo. Negocjacje jednak zostały zerwane i to bez żadnych oficjalnych wyjaśnień. Dlatego teraz gwiazda jest wściekła na byłego męża za podpisanie kontraktu.

Reklama

Między Dodą i Majdanem bywało różnie, jednak nigdy dotąd nie wywołali tego typu publicznej kłótni. Piosenkarka pisze na swojej stronie internetowej: "Jest mi wstyd i czuję ogromne zażenowanie, kiedy widzę (zdaniem pomysłodawców sprytnie) uwiecznioną moją postać na ramieniu Radosława! Nie życzę sobie, aby nawet w ten sposób mój wizerunek zasilał kampanię tego produktu, którego nie miałam całe szczęście NIEPRZYJEMNOŚCI używać i nigdy nie będę miała. (...) Ja i mój partner gumek używamy jedynie do... włosów. Mogę ostrzec przed nieuczciwymi ludźmi, ale nie mam prawa zabronić współpracy z nimi."

Wygląda na to, że jeżeli wizerunek Dody wytatuowany na ramieniu Radosława Majdana pojawi się w kampanii, sprawa skończy się w sądzie. "Nie życzę sobie tego, zwłaszcza dlatego że nie mam dobrej opinii zarówno o tym produkcie, jak i o jego producentach. Dlatego też całkowicie odcięłam się od tej nieuczciwej marki 10 miesięcy temu. Widzę jednak, że producenci znaleźli inny, bardziej pokrętny sposób, by promować się moim nazwiskiem. Uprzedzam, aby pomysłodawca tego amatorskiego planu marketingowego nie ośmielił się w jakikolwiek sposób nawiązywać do mojej osoby w przyszłości, gdyż tak jak podkreśla mój Management, będę zmuszona wejść na drogę sądową." - zapowiada Dorota Rabczewska.

Doda zakwestionowała również plotki o astronomicznej kwocie, jaką Radosław Majdan ma otrzymać za udział w przedsięwzięciu - 200 000 złotych. Według niej, jest to co najwyżej pięciocyfrowa kwota.