Zdarzenie miało miejsce latem 2007 roku. Wojewódzki twierdzi, że poszkodowany, 58-letni inżynier Maciej P., rozpoczął tę interakcję wysuwając w jego kierunku środkowy palec. Dziennikarz, który nie wynajął adwokata, relacjonował na rozprawie, że zawrócił i stanął obok, by spytać o powody tej reakcji: "On jednak zablokował drzwi i nastawił głośniej radio; spytałem: Czemu nie jesteś teraz taki odważny, cwaniaku". Przyznał się, że kiedy mężczyzna ruszył swym autem, on uderzył lewą ręką w przednią szybę - "na odchodne, w geście rezygnacji i pogardy". "Moim celem nie było wybicie szyby; gdy ona pękła, sam byłem tym zszokowany" - dodał Wojewódzki.
Wersja poszkodowanego jest trochę inna. Zeznał, że nie stało się nic, co mogło sprowokować atakującego. Dodatkowo twierdzi, że Wojewódzki był pod wpływem jakichś środków odurzających: "Gdy dostrzegłem rozbiegany wzrok kierowcy czarnego porsche, w którym rozpoznałem Wojewódzkiego, zasłoniłem oczy dłonią, bo ten wzrok kojarzył mi się ze wzrokiem narkomanki, którą widziałem kiedyś w Szwecji" - powiedział mężczyzna. Dodał, że gdy powoli ruszał, by nie zrobić krzywdy blokującemu jego auto Wojewódzkiego, ten uderzył w szybę, po czym "zbiegł z miejsca zdarzenia, jadąc pod prąd".
Wojewódzki zaprzecza jakoby używał jakichś nielegalnych środków. Dla niego starcie sądowe jest także wyrazem starcia światopoglądowego. Nie bez przyczyny sprawą Macieja P. zajmuje się kancelaria Romana Giertycha. Na sali sądowej obaj panowie nie szczędzili sobie uszczypliwości w stylu: "Czy widział pan liczbę palców w mojej dłoni?". Wojewódzki dociekał też, czy P. należy do jakiejś partii i czy jest wierzący.
Wstępnie szkodę zdarzenia wyceniono na 457 zł. Sąd odroczył proces do 30 marca, kiedy mają zeznawać świadkowie zajścia. O ostatecznej wysokości odszkodowania i charakterze uszkodzenia szyby wypowie się biegły.