Księgowa pracowała z mężem, mechanikiem, z dala od cywilizacji. Właśnie tam atak serca dopadł jej szefa. Sharon Hegyi oprócz kwalifikacji księgowej, miała też dyplom pielęgniarki. Dlatego wiedziała jakie leki mu podać, a potem szybko wraz z mężem zawiozła go do szpitala. Karetka, którą wcześniej wezwali, spotkała ich w połowie drogi z farmy do miasta Darwin. Tam, w szpitalu, lekarze troskliwie zajęli się pacjentem.

Reklama

Kilka tygodni później bohaterska kobieta i jej mąż dostali wiadomość, że objęła ich redukcja. Decyzję o ich zwolnieniu podpisał ten sam człowiek, któremu uratowali życie.

Małżeństwo jest bardzo rozżalone. Oboje kochali swoje życie w głuszy, wychowywali tam pięcioro dzieci. Choć, jak twierdzą, nie boją się o znalezienie pracy, żałują tego co tracą. I nie rozumieją, jak można było ich tak potraktować. "Zrozumiałabym, gdybyśmy zrobili coś złego, ale nie wprost przeciwnie" - skarży się pani Hegyi.