Choć podkreślanie kontaktów z nazistami może wydawać się dziwnym pomysłem marketingowym, organizatorzy zdecydowali się zaprezentować światu wielką ekspozycję „Stolica Kultury Fuehrera”. Wystawa, którą można zwiedzać w Schlossmuseum do 22 marca, składa się z dwóch części: w skład pierwszej wchodzą sekcje m.in. „Nadzieje Fuehrera”, „Linz Hitlera”, „Muzeum Hitlera w Linzu”, druga zaś mówi o rozwoju życia kulturalnego, muzyki, teatru, sztuki i literatury w Górnej Austrii w okresie narodowego socjalizmu – od przyłączenia Austrii do Niemiec w 1938 do 1945 r.

Reklama

Późniejszy wódz III Rzeszy urodził się w małym austriackim miasteczku Braunau am Inn, ale to z odległym o 90 km Linzem, w którym mieszkał od piątego do 14. roku życia, był najbardziej był związany. Tam chciał odpoczywać – z Evą Braun przy boku – po przejściu na emeryturę. Już po przejęciu władzy, wspominając z sentymentem czas spędzony w Linzu, planował przekształcić go w ośrodek kulturalny konkurujący z naddunajskimi metropoliami: Wiedniem i Budapesztem. Te projekty można zobaczyć w pierwszej części wystawy. Nad brzegiem Dunaju miało pysznić się olbrzymie muzeum konkurujące z florencką Galerią Uffizich, paryskim Luwrem i petersburskim Ermitażem. W Fuehrermuseum miały znajdować się miliony dzieł sztuki m.in. zrabowanych przez hitlerowców z muzeów, galerii i domów żydowskich kolekcjonerów. Hitler polecił ponadto przebudowanie według własnej koncepcji mostu Nibelungów, zdobionego ponad sześciometrowymi posągami konnymi starogermańskich herosów Zygfryda i Guenthera oraz ich żon Krymhildy i Brunhildy. Dodatkowo w Linzu miał stanąć luksusowy Hotel Adolfa Hitlera i wielka opera.

Według organizatorów pokazywanie kłopotliwej przeszłości miasta nie jest kontrowersyjne. Martin Heller, dyrektor artystyczny komitetu Linz 2009 promującego miasto jako Europejską Stolicę Kultury, twierdzi wręcz, że poruszenie nazistowskiej historii jest w tym przypadku koniecznością. – Chcemy pokazać, jak kulturalne i polityczne ambicje przenikały się w czasach nazizmu – komentował na łamach dziennika „Daily Telegraph”. Jednak krytycy podkreślają, że wystawa opowiada tylko i wyłącznie o kulturalne „dziedzictwie” nazizmu i megalomańskich planach wobec Linzu, a o ofiarach totalitaryzmu nie wspomina.

Dlatego organizatorzy przygotowują dla turystów wycieczki po mieście, m.in. po podziemnej fabryce samolotów, w której pracowali więźniowie obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen. – Jeśli przybędziesz do Linzu w tym roku, to natkniesz się na rzeczy związane z tym tematem. Nie będziemy Hitlera zamiatać pod dywan – mówił Ulrich Fuchs z komitetu organizującego przedsięwzięcia związane z promocją Linzu w 2009 r.

Reklama