"Jestem premierem Indii. Zaraz was zaatakujemy za to, że to Pakistan stał za zamachami w Bombaju" - to prawdopodobnie usłyszał w słuchawce Ali Zardari, prezydent Pakistanu. Polityk uwierzył, bo przecież ktoś dzwonił na zastrzeżony numer, który znają tylko szefowie państw.

Reklama

Zardari postawił całą pakistańską armię, w tym wyrzutnie rakiet uzbrojonych w głowice atomowe, w stan najwyższej gotowości. Generałom kazał przygotować plan ataku na Indie - pisze brytyjski "The Times".

Na szczęście, zanim wydał rozkaz ataku, prezydent Pakistanu najpierw zadzwonił do amerykańskiej sekretarz stanu Condolezzy Rice. Ta kazała mu poczekać z rozpętaniem wojny atomowej i skontaktowała się z premierem Indii. Ten zaprzeczył, że chciał zaatakować sąsiada.

Wtedy prezydent Zardari dokładnie kazał sprawdzić kto dzwonił. Okazało się, że to nie premier Indii, a jakiś dowcipniś. Część analityków podejrzewa jednak, że nie był to ktoś o kiepskim poczuciu humoru, a raczej ktoś powiązany z terrorystami, kto chciał rozpętać wojnę.