Na dzień eksperymentu, kiedy homoseksualni wolontariusze mają opanować kraj, wybrano 10 grudnia - Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka. Pomysłodawcami akcji Day Without a Gay są Sean Hetherington i Aaron Hartzler z Hollywood.
"Pozytywny bojkot" lepszy jest - ich zdaniem - od odcinania się od reszty społeczeństwa, jak zrobili to przybysze z Meksyku czy Portoryko w 2007 roku. Nie przyszli wtedy do pracy, ograniczyli zakupy. Zamiast wzbudzać u ludzi poczucie pustki po kimś, kogo udawało się, że się nie widzi, geje i lesbijki chcą pokazać, jak wielką część społeczeństwa stanowią.
Nie wszyscy są jednak zachwyceni takim pomysłem. "To nakładanie na ludzi dodatkowego obowiązku, a opuszczanie pracy w imię protestu w chwili kryzysu gospodarczego jest niezbyt mądre. Nie każdy zresztą wyjawił kolegom z pracy swoją orientację seksualną" - uważa Jules Graves z Colorado Queer Straight Alliance. "Nie ma pewności, jak na takie zachowanie zareagują pracodawcy" - dodaje.
Są jednak takie organizacje skupiające homoseksualistów, które chcą słabą gospodarkę USA dodatkowo uderzyć po kieszeni. Członkowie internetowej społeczności, skupionej wokół serwisuJoin The Impact, mają tego dnia wycofać ze swoich kont bankowych po 80 dolarów. Odpływ pieniądza miałby pokazać siłę nabywczą gejów i lesbijek.
Ta jest zresztą całkiem pokaźna. Witeck-Combs Communications, prywatna firma PR-owska z Waszyngtonu, opublikowała w tym roku raport określający zdolności nabywcze amerykańskich mniejszości seksualnych na 700 miliardów dolarów rocznie.