Mrożąca krew w żyłach stylistów scena rozegrała się w poniedziałek na lotnisku Okęcie. Kiedy nazywana elektrodą Dorota Rabczewska usiłowała przejść przez wykrywającą metal bramkę, ta zaczęła piszczeć.

Artystka musiała po kolei zdejmować ozdobione metalowymi detalami części garderoby. Na końcu straciła też buty, które pomogła jej zdjąć menedżerka Maja Sablewska.

Reklama

>>>Zobacz więcej na eFakt.pl

Na szczęście znajdujące się bliżej jej ciała części garderoby wolne były od metalowych ozdób, więc oprócz skarpetek miała na sobie trochę odzieży.

Piosenkarka podejrzewała pewnie jakiś spisek na jej sławną osobę, cała akcja była jednak rutynową kontrolą - obowiązkową nawet w terminalu dla VIP-ów. Choć w tym przypadku sprawiła strażnikom niemało uciechy. Rzadko się bowiem zdarza spotkanie z gwiazdą twarzą w twarz i szkoda by było nie skorzystać z okazji puszczenia Dody w skarpetkach - naigrywa się "Fakt".