"Będę pracował tak długo, jak będę mógł. Uwielbiam gawędzić z klientami i nalewać im piwo. Ten bar to dla mnie drugi dom" - mówi brytyjskiemu "Daily Telegraph" Jim Christou. Zapytany jak to robi, że wciąż jest w dobrej formie mówi: "Nie ma w tym żadnego sekretu, robię to co lubię, nie mam żadnej diety, tylko nie piję i nie palę".
Swą karierę w "Westwood Masonic Centre" zaczął tuż po wojnie, jako kelner. Potem awansował na barmana i od tej pory nie może odejść od baru. Nawet, gdy musiał pójść na emeryturę nie zrezygnował z ukochanej pracy i przychodził nalewać piwo na pół etatu.
Właściciele ani myślą się go pozbyć. To przecież ikona lokalu i najlepsza reklama jaką mogą sobie tylko wymarzyć - każdy, kto tylko przyjdzie, pyta o Jima. A, by uhonorować jego pracę, swój nowy bar nazwali jego imieniem.