Ponad taflę jeziora wystają dwie rury. Jedna wydechowa, odprowadzająca spaliny, i druga - doprowadzająca do silnika powietrze. Do tego uszczelnione świece i już można ruszać. Sprawa szczelności kabiny była nieistotna, kierowca i pasażerowie mieli akwalungi. Choć mało wygodnie w tym prowadzić, to jednak możliwość jazdy po dnie jest wyjątkowo przyjemna.