Kret ogłosił w sobotę, że nie jest w stanie trenować ani występować. Od razu wpadł na pomysł, że kiedy on odchodzi, Saleta powinien wrócić. Producenci temu przyklasnęli. Ale powstał mały kłopot. Kiedy w piątkowy wieczór bokser się dowiedział, że odpada z rywalizacji w programie, już w sobotę rano wyleciał za granicę i nie było z nim kontaktu. Do wczoraj nawet nie wiedział, że Jarek Kret przekazał mu pałeczkę. Producentom programu w końcu udało się dodzwonić do Salety i ściągnąć go do Polski - pisze "Fakt".
Przemek wyląduje dzisiaj o godz. 11 na warszawskim Okęciu i niemal prosto z lotniska uda się na treningi. Musi się ostro zabrać do pracy, bo przez to całe zamieszanie opuścił już przecież cztery dni.