O czym rozmawiają? "Tata pyta o zdanie w ważnych kwestiach, uprzedza o swoich wielkich decyzjach. W sierpniu przyszedł do domu, siedziałam w fotelu przed telewizorem. Powiedział, że nie będzie kandydował na prezydenta. Spojrzałam na niego i powiedziałam: jesteś gość, tatuś!" - opowiada dumna Kasia.
Weekendy Tusk stara się spędzać w Sopocie z rodziną. Ale gdy jest w Warszawie, z dala od rodzinnego Trójmiasta, gdzie mieszka Kasia, rozmawiają przez telefon kilka razy dziennie. - Dzwonię bardzo często do taty. Jak nie może odebrać, to oddzwania. Ale najczęściej to on do mnie dzwoni - trzy razy dziennie" - wyznała Kasia Tusk w telewizji.
Ale o innych decyzjach, które tata z nią konsultuje, nie chciała już mówić. "Proszę mi wybaczyć, nic więcej nie powiem" - zaznaczyła skromnie w rozmowie z "Faktem".
Nawet najbliżsi współpracownicy premiera przyznają, że Donald Tusk ma dwie słabości: piłkę nożną i córkę Kasię. "Wprost się rozpływa, jak o niej mówi" - wyjawia nam jeden z posłów z bliskiego otoczenia szefa rządu. "To jego oczko w głowie, niczego nie potrafi jej odmówić" - dodaje.
O ogromnym zaufaniu, jakim premier darzy ukochaną córkę, mówi też wiceszef klubu PO Janusz Palikot. "Tusk ma bardzo wąski krąg ludzi zaufanych. Córce ufa bezkrytycznie, inni doradcy poddawani są surowej ocenie" - zdradził "Faktowi" polityk.
Po co więc szef rządu zatrudnia zastępy doradców i współpracowników? Gdyby Kasia zamieszkała w Warszawie i dostała jakiś skromny gabinet w kancelarii, oszczędziliśmy na rachunkach za telefon, a i premier byłby znacznie spokojniejszy. W dodatku mając takiego doradcę pod ręką, jeszcze szybciej podejmowałby ważne decyzje...