Leszek Blautenberg, wyglądający rzeczywiście niczym starszy brat Cezarego Pazury, otrzymał w 2005 roku propozycję zagrania w reklamie sklepów Marcpol. Nie były to żadne kokosy, miał zarobić zaledwie 1400 zł, ale nawet takie pieniąde drogą nie chodzą, więc chętnie przystał na propozycję.
Reklama wyjątkowo nie przypadła do gustu Weronice - jeszcze wtedy - Marczuk-Pazurze i pozwała firmę Marcpol do sądu za bezprawne wykorzystanie wizerunku jej męża. Jak to w Polsce bywa, sprawa ciągnie się nadal, a panowie dopiero w zeszłym tygodniu spotkali się w sądzie. Wygląda jednak na to, że Czarek wcale nie ma ochoty o nic oskarżać Blautenberga, niestety musi, gdyż sprawa założona przez Weronikę wciąż jest w toku.
"Po rozprawie pan Czarek podszedł do mnie, podał mi rękę i powiedział, że nie ma do mnie żalu. I życzył mi wszystkiego najlepszego - mówi Blautenberg w "Super Expressie".
Tym czasem sama Weronika nie bierze udziału w rozprawie, gdyż od czasu rozwodu nie reprezentuje męża w kwestiach prawnych. Panowie zostali więc sami na placu boju, z którego obydwaj chcą jak najszybciej zejść. Można więc zakładać, że sprawa zakończy się dość szybko.
Trudno jednak uwierzyć w to, że Cezary Pazura nie ma niczego za złe swojemu sobowtórowi. W końcu, kiedy jego żona wytaczała proces, wiedział o tym i z pewnością miał na ten temat takie same zapatrywania. Teraz, kiedy nie chce mu się ciągać po sądach, łatwo zwalić wszystko na byłą żonę, zwłaszcza po ostatniej aferze z jej udziałem, po której łatwo przyklejać jej kolejne łatki. Ładnie to tak?