Maryla przyznała, że kilka lat temu zajrzała do sieci, by zobaczyć, co myślą o niej rodacy ukryci za internetowymi nickami. Liczyła pewnie, że opinie będą lepsze, ale niestety - przeczytała wiele oszczerstw: "To były pierwsze tak wielkie bzdury, jakie na swój temat przeczytałam w internecie. Zabolały, wkurzyły. Tym mocniej, że w wirtualnym świecie takie komentarze pozostają na zawsze" - żali się piosenkarka w rozmowie z tygodnikiem "Rewia".

Reklama

Maryla należy do kobiet aktywnych i krewkich, dlatego dość szybko przebolała złe słowa i postanowiła ukarać oczerniających ją internautów. Zażądała od właściciela serwisu, na którym znalazła obraźliwe wpisy, aby ten udostępnił jej numery IP, czyli dane, po których można zidentyfikować komputer, z którego wysłano komentarz. Ponieważ jednak o takie dane mogą wystąpić tylko organa ścigania, oddała sprawę do sądu.

Teraz na wszystkich tych, którzy oczerniali Marylę, pada blady strach, gdyż sąd nakazał właścicielowi serwisu wydanie danych, o które występowała. Piosenkarka nie zamierza zachować wiedzy o tożsamości chamskich użytkowników sieci dla siebie i zapowiada pozwy.

Kto z was myśli teraz gorączkowo, o jaki portal chodzi?