Nie trzeba mieć bogatego wujka, by pewnego dnia zadzwonił telefon z informacją o spadku. Luis Carlos de Noronha Cabral da Camaral, zamożny Portugalczyk, nie miał rodziny. Był typem samotnika, zatem nie miał także zbyt wielu przyjaciół. Gdy rozmyślał o śmierci, nie wiedział, co zrobić z majątkiem. Wpadł jednak na genialny pomysł - wybrał losowo 70 osób z książki telefonicznej i zapisał im spadek. Do podziału było: 12-pokojowe mieszkanie w centrum Lizbony, posiadłość w doskonałej lokalizacji, samochód oraz zasobne konto bankowe (ok. 25 tys. euro).
Czytaj dalej >>>
Niedawno głośno było o braciach Peladi. Zsolt i Geza byli tak biedni, że musieli mieszkać w jaskini pod Budapesztem. Pieniądze na jedzenie zdobywali, sprzedając wygrzebane ze śmietnika rupiecie. Choć ich sytuacja była trudna, pozostali przyzwoitymi ludźmi. Nawet w snach nie marzyli, że pewnego dnia dostaną pokaźny spadek, który odmieni ich życie. Pewnego dnia do jaskini zawitał tajemniczy pan, mówiąc, że na braci Peladi czeka 6 miliardów euro (słownie: sześć miliardów!) spadku. Majątek zapisała im babcia.
Posłańcem dobrej nowiny był Gyula Balazs Csaszar, wolontariusz z organizacji charytatywnej prowadzonej przez Kawalerów Maltańskich opiekującej się osobami bezdomnymi. Polecenie odszukania spadkobierców otrzymał od kancelarii prawnej, która zajęła się rozdysponowaniem spadku. Część majątki trafiła do mieszkającej w USA siostry Zsolta i Gezy.
Nasuwa się od razu pytanie, gdzie była rodzina, gdy Zsolt i Geza borykali się z ubóstwem.
Czytaj dalej >>>
Na nieoczekiwane spadki czyhają często szarlatani. Tak właśnie było w przypadku majątku najbogatszej Azjatki Niny Wang. Kobieta, gdy dowiedziała się o swojej nieuleczalnej chorobie, zmieniła niespodziewanie testament: wszystko, co miała - a miała naprawdę wiele - zapisała tajemniczemu mistrzowi feng-shui, który obiecał jej nieśmiertelność. Tony Chan przekonał Ninę, że jeśli przekaże mu pieniądze, będzie żyła wiecznie, a jeśli nie aż tyle, to na pewno bardzo długo. Kobieta mimo jego zapewnień zmarła już rok później. Teraz pieniądze czekają na wyrok w sprawie ustalenia spadkobiercy.
Czytaj dalej >>>
Czasem świat obiega wieść o wysokim napiwku, jaki zostawił jakiś sławny klient zwykłej kelnerce-szczęściarze. Jednak o prawdziwym szczęściu może mówić Cara Wood, sympatyczna 17-latka pracująca w latach 90. w Drin’s Colonial Restaurant w małym miasteczku Chargin Falls położonym niedaleko Cleveland. Jej uprzejmość i uśmiech docenił jeden ze stałych bywalców Bill Cruxton. Zawsze siadał w strefie obsługiwanej przez Carę. Wkrótce zaprzyjaźnili się, a nastolatka czasem pomagała owdowiałemu mężczyźnie w pracach domowych. W 1992 roku okazało się, że w dowód wdzięczności 82-letni staruszek zapisał pannie Wood pół miliona dolarów. Gdy zmarł na serce, Cara stała się bogata.