"To prawda, w tym roku nie jesteśmy bardzo rozrywkowi" - przyznaje Małgorzata Tusk. "Godzinami jeździmy na nartach, a potem nigdzie nie wychodzimy. Sami gotujemy w domu" - przytakuje żonie Donald Tusk. Żeby mieć siłę zjeżdżać tak do końca tygodnia - bo tyle właśnie trwać będą włoskie wakacje Tusków - trzeba się odpowiednio odżywiać. Dlatego prosto z nart, wszyscy ruszyli na zakupy do supermarketu. Premier chwycił wózek. Żona wskazywała najpotrzebniejsze produkty.
"Bułki, wędlina, ser, oliwa z oliwek… nie, nie ta - tamta" - decydowała. Po chwili do wózka trafiły także warzywa, cytrusy, mięso i mrożonki. Premier zastanawiał się też krótko nad gotowymi potrawami - głównie makaronami z różnymi dodatkami, ale zrezygnował. Pani Małgorzata zadbała o zaopatrzenie w środki czystości. Kupiła zmywaki, mydła, płyny do czyszczenia - czytamy w "Fakcie".
Potem już tylko kolejka do kasy, transport zakupów do bagażnika i jazda do wynajętego domku. Wreszcie gotowanie. Tak jak zapowiedział premier - za zamkniętymi drzwiami i okiennicami. Wyłącznie w towarzystwie rodziny.- ujawnia bulwarówka.
Czy tak spędzony urlop pozwoli Donaldowi Tuskowi nabrać sił do pracy? Mamy nadzieję. Zaraz po powrocie będzie musiał zająć się przecież bałaganem w polskiej służbie zdrowia. Czeka go trudna rozmowa z minister zdrowia i szefem NFZ - przypomina "Fakt".