To, co nas, najbardziej zaskoczyło w rzeczonym wywiadzie, to niezwykłe odkrycie Ani, która mówi: "Moje ciało to jest moje narzędzie pracy. O czym miałam okazję się przekonać - narzędzie, które można w bardzo przyjemny sposób wykorzystywać publicznie. Dzięki niemu odnoszę sukcesy."
Trzeba przyznać, że jak na aktorkę z - bądź, co badź - dość długim stażem jakoś wyjątkowo długo zajęło jej zrozumienie takiego stanu rzeczy. Może właśnie dlatego wcześniej jej kariera staczała się w dół po równi pochyłej.
Ale to nie wszystko. Ania przyznała także, że miała kompleksy. Na szczęście wyleczyła się z nich w Ameryce. "[podróż do USA - przyp. red.] Wyleczyła mnie z kompleksu telewizyjnego, z tego, że nadaję się tylko tam. Nauczyła mnie szacunku do pracy, tego, żeby dumnie podnieść głowę, z pełną świadomością i radością robić swoje. Serial czy show to żadna ujma. Wprost przeciwnie. Dzięki nim miałam komfort, by przyjąć pracę w teatrze, pracować w radiu i zaczynać od zera - za zerowe wynagrodzenie".
Te słowa potwierdzają nasze wcześniejsze przypuszczenia, że wystarczy przespacerować się ulicami Nowego Jorku, pooglądać tubylców i zamienić z nimi parę słów, by wyleczyć się ze wszystkich kompleksów.
A tak serio, odkładając żarty na bok, to nie ulega żadnej wątpliwości, że Ania była najjaśniej błyszczącą gwiazdą w kończącym się roku i wiele wskazuje na to, że będzie nią także w przyszłym, czego jej z całego serca życzymy, bo zasłużyła na to ogromem pracy, jaką włożyła w to, by wrócić na szczyt.