>>>Kaczyński: Dożywocie dla Jaruzelskiego

Stan wojenny uderzył w jeden z najlepszych momentów mojego życia. Zespół, którym wtedy kierowałem był hegemonem, ale wydarzenia polityczne zatrzymały jego rozwój. Emocjonalnie bardzo to przeżyłem, ale nie mam w sobie ani grama żądzy gmerania w przeszłości.

Reklama

Jestem z tego pokolenia, które urodziło się zaraz po II Wojnie Światowej. Mój ojciec walczył w AK, matka przeżyła Majdanek a ja do szkoły chodziłem przez powojenne gruzy, w krzakach znajdowałem żydowskie drewniaki i oglądałem filmy o wojennym okrucieństwie. Tak było przez całe moje dzieciństwo, ale po 30 latach temat stracił doniosłość. Praktycznie przestaliśmy o tym rozmawiać.

Teraz kiedy przysłuchuje się tym demiurgom jak pastwią się nad stanem wojennym, to można odnieść wrażenie, że to musiała być jakaś straszliwa wojna, pełna ofiar, zdrad, okropna tragedia. A prawda jest taka, że w porównaniu z prawdziwą wojną, to był jakiś żart niemalże. Więc nie przeginajmy. Każde pokolenie chce mieć swoją wojnę do obgadania, ale stan wojenny straszną wojną nie był.

Być może kiedyś dowiemy się dlaczego wprowadzono stan wojenny. Ten temat należałoby jednak pozostawić profesjonalnym historykom, niech gmerają w papierach tak, jak gmerają w papierach Ludwika XVI. Należę do ludzi, którzy żyją jutrem. Nie chcę już dłużej ciągnąć tej ołowianej kuli u nogi. Nie wiem też po co obciąża się tymi wydarzeniami ludzi młodych, którzy nie mogą tego nawet pamiętać. Jedyny skutek jest taki, że wkręca się ich w kolejną wojnę. Chore.