>>>Niesiołowski: Krzyż w godle Polski? Nigdy!

Irytuje mnie skala tej dyskusji, bo znów spieranie się o symbole przesłania ważniejsze rzeczy w państwie. Poza tym ten temat to przede wszystkim woda na młyn i szansa na chwilowe wyjście z cienia dla ludzi o skrajnych poglądach. No bo kto u nas mówi o krzyżach najgłośniej? Z jednej strony polityczny margines, typu Joanna Senyszyn, a z drugiej religijny oszołom Marian Brudziński, który dopiero co walczył z Madonną. Ja proponuje trzecie wyjście - zostawmy krzyże na swoich miejscach.

Reklama

Mimo że sam nie jestem praktykującym katolikiem, nigdy nie czułem ze strony symbolu krzyża żadnego zagrożenia. Nigdy też nie pomyślałem, że moje dziecko, uczęszczając najpierw do przedszkola, a potem do szkoły, jest jakkolwiek wiszącymi tam krzyżami indoktrynowane czy pozbawiane prawa do wolności wyznania. Sam symbol, zanim nie wypełni się go treścią, niewiele znaczy.

Pamiętajmy, że od momentu, w którym Mieszko I przyjął chrzest, krzyż to nie tylko symbol wiary, ale także znak wpisany w naszą tradycję i historię. Czy nam sie to podoba czy nie, mieszkamy w państwie chrześcijańskim. Idea państwa całkowicie laickiego, wyjałowionego z wpływów chrześcijańskiej tradycji to utopia, która wcale mi sie nie podoba. Ostatni argument - skoro dla większości ludzi w tym kraju krzyż ma istotne znaczenie, to zgodnie z regułą demokracji należy ten fakt uszanować. Dlaczego akurat w tym przypadku mielibyśmy słuchać dyktatu mniejszości? Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, proponuje rozpisać w tej sprawie referendum i zamknąć usta krzykaczom po obu stronach barykady.

Reklama