W reportażu Magdaleny Rigamonti, można było przeczytać, iż Cezary Pazura udzielił obszernego wywiadu na temat afery z szantażystą, który rzekomo był w posiadaniu kompromitujących go nagrań. Dziennikarka zasugerowała, że aktor w ostatniej chwili zażądał wycofania rozmowy z druku, bojąc się, iż wywiad może zaszkodzić jego wizerunkowi.
Teraz swoją wersję wydarzeń postanowił przedstawić sam Cezary Pazura. Na Facebooku aktor zamieścił obszerne wyjaśnienie:
Wyłącznie z szacunku do siebie i innych ludzi chcę skomentować rewelacje miłej skądinąd Pani Redaktor Magdaleny Rigamonti. Cezary Pazura nigdy nie wstrzymywał publikacji na swój temat (jak sugeruje "Wprost"). Jest to praktycznie niemożliwe. Dlatego opinia publiczna na przełomie sierpnia i września faszerowana była rewelacjami na temat rzekomych "sekstaśm" z moim udziałem ( ten termin został wymyślony przez jeden z tabloidów). Cezary Pazura odmówił autoryzacji wywiadu, bo to jego święte PRAWO! Niestety nie ze strachu, jak znów sugeruje autorka. Powód jest aż trywialny: tygodnik nie dał mi na to czasu!
Pazura zarzuca dziennikarce manipulację i to, że na wywiad przyszła z gotową tezą:
Pani Magda z troskliwej i życzliwej osoby w trakcie rozmowy przeistoczyła się we wścibskiego śledczego, co mnie zbytnio nie zmartwiło, bo co mnie może spotkać gorszego od tego co się stało? Potem jeszcze szybka „sesja zdjęciowa” z mężem Pani Redaktor na polach wilanowskich „Będzie miał Pan mnóstwo czasu na autoryzację, bo to wyjdzie w następnym numerze, dopiero po Świętach”. (...) Pani Magda w swej "dobroci" spotkała się ze mną z zamiarem napisania tzw. artykułu z tezą. A tą tezą było to , że na pewno jest coś na rzeczy , że Pazura zapłacił szantażyście 8 tys złotych i na pewno ma coś za uszami. To by usprawiedliwiało jej dziwne zachowanie podczas wywiadu i sugerowanie mi kuriozalnych rzeczy.
Pazura wyjaśnia także bardziej nurtującą opinię społeczną kwestię, a mianowicie, dlaczego zdecydował się zapłacić szantażyście, skoro był przekonany, że nagranie z jego udziałem nie istnieje:
Dlaczego zapłaciłem szantażyście 8 tys złotych? To był motyw, który jak bumerang wracał przez cały czas naszej rozmowy z Panią Magdą. Tłumaczyłem, że nie ma tu mowy o żadnym płaceniu. Te pieniądze zostały wyłudzone ode mnie pod pretekstem sprawdzenia zawartości materiału, który rzekomo miał moc, żeby mnie skompromitować. Szantażysta żądał 35 tysięcy! Za osiem przekazał "materiał" mojemu agentowi, żebym go sobie łaskawie obejrzał. Obejrzałem! I co? I gość zniknął na dwa lata! W tym co obejrzałem mnie nie było! Powtarzałem to Pani Magdzie jak mantrę, ale to do niej nie docierało.
Aktor zarzuca Magdalenie Rigamonti oraz tygodnikowi "Wprost" brak etyki i nastawienie na sensację:
Prokurowanie artykułu w tej formie , w jakiej zrobiła to dziennikarka WPROST, wywraca całą sprawę do góry nogami. Niestety stawia taką osobę w jednym rzędzie z szantażystą, który mi groził. Bo oto nikt nie zajmuje się piętnowaniem takich zachowań i działań jakich dokonał skazany, które w prostej linii prowadzą do PRZESTĘPSTWA ściganego przez prawo! Zaryzykuję stwierdzenie, że wręcz podsycają ochotę to kombinacji, szantażu, wymuszeń i gróźb! Bo przecież to ofiara stoi pod pręgierzem prasy i to w nią wymierzone są razy bełkotliwego jazgotu płynącego z coraz bardziej "kolorowych" pism.