W czwartym odcinku programu "Projekt Lady 2" pokazano coaching przeprowadzony przez mentorkę Tatianę Mindewicz-Puacz. Uczestniczki programu musiały się zmierzyć z komentarzami, których autorami byli studenci Collegium Civitas. Dostali oni 13 zdjęć uczestniczek "przed metamorfozą wizerunku", wobec których mieli spisać swoje pierwsze wrażenia. W większości były to komentarze negatywne, a czasem wręcz bardzo wulgarne: "pokazuje, że wszystko ma w dupie", "hej dupeczko, daj numer do siebie, zabawimy się tak, że będziesz chciała więcej i więcej", "ubiór a'la szybki dostęp", "towar wielokrotnie macany staje się nieatrakcyjny", "wygląda jak pani lekkich obyczajów", "pracuje jako striptizerka".

Reklama

Eksperyment wywołał wielkie poruszenie wśród widzów.

Po dłuższym milczeniu głos w końcu zabrał Michał Przymusiński, wykładowca uczelni, który rozdał studentom zdjęcia i zbierał opinie na potrzeby programu TVN.

Jako osoba, której wizerunek wykorzystano w programie "Projekt Lady", pragnę oświadczyć, że to, co stało się tematem programu, jest w całości kreacją jego autorów, która nie była ze mną uzgodniona w żaden sposób, i która jest sprzeczna z moim światopoglądem - oświadczył Przymusiński portalowi "Plotek".

Reklama

Przymusiński podkreślił, że nie zna nikogo z produkcji programu (ani nikogo z prowadzących), nie jest z nikim zaprzyjaźniony oraz nie uczestniczył w przygotowaniu scenariusza do odcinka, nie miał więc wpływu na to, co pokazano w programie. - Fakty są takie, że pojawiające się informacje nt. tego, że zostałem zaproszony do eksperymentu w programie, nie są prawdą, ponieważ: nie miałem cienia wątpliwości, że ankiety są zbierane za zgodą i wiedzą osób ocenianych, ponieważ tak mi to zostało przedstawione; powiedziano mi, że opinie te będą wyłącznie do wiadomości osób ocenianych i pomogą im w samodoskonaleniu i pracy nad wizerunkiem - dlatego ankiety były anonimowe i przekazane od razu członkom ekipy - twierdzi w oświadczeniu.

Przymusiński podkreślił, że nie poinformowano go o upublicznieniu ankiet. Dodał też, że przytoczone na antenie opinie o uczestniczkach mogły nie zostać zebrane podczas jego zajęć. - Najważniejsze jednak jest, że nie potwierdzam, że komentarze przeczytane przez prowadzących zostały zebrane podczas zdjęć z moim udziałem - dodał.

Reklama

Portal wirtualnemedia.pl poprosił o wyjaśnienie TVN.

Osoby współpracujące z programem podpisały zgodę na wykorzystanie ich wizerunku, nie może być więc mowy o manipulacji. Wszystko, co ma miejsce w programie "Projekt Lady", jest eksperymentem społecznym, który ma pomóc zmienić uczestniczkom swoje dotychczasowe życie. Osoby, które biorą w nim udział (mentorki, specjaliści, profesjonaliści w różnych dziedzinach), są dokładnie poinformowane o roli, jaką spełniają. Wszystkie osoby podpisują również umowy bądź oświadczenia zawierające zgody na wykorzystanie ich wizerunków i wypowiedzi - powiedział Grzegorz Piekarski, Dyrektor Zarządzający Golden Media Polska, producent wykonawczy programu "Projekt Lady".

Dokumenty ze zgodą na wykorzystanie wizerunku podpisywane są przez uczestników wszystkich programów, które są emitowane w telewizji. To żadna nowość - na ich podstawie stacja telewizyjna, dla której przygotowywany był program, może potem emitować powtórki odcinków nawet kilka lat po premierze - mówi Piekarski.

Producent wyjaśnia, że na terenie uczelni nagrano zdjęcia, które potem znalazły się w odcinku, co zostało uzgodnione na warunkach handlowych z działem marketingu i promocji Colegium Civitas. - Wykładowca został wyznaczony do kontaktów z programem przez uczelnię. Wiedział, co jest przedmiotem nagrania, o czym jest program i współpracował z ekipą w trakcie jego realizacji. Ankiety do rozdania studentom otrzymał od realizatorów programu. Dla realizatorów materiału pan Pełnomocnik Rektora do spraw marketingu i promocji, był przedstawicielem Uczelni - podkreśla Grzegorz Piekarski.