Dziś jasne się stało, że kultowy dla rzesz fanów program "Top Gear" traci swą wielką gwiazdę. I choć dyrektor generalny BBC Tony Hall mówił o "wielkim żalu", stacja zdecydowała się nie przedłużać kontraktu z dziennikarzem. Wyjaśniła przy tym, że swym zachowaniem przekroczył on granicę, a tym samym nie pozostawił im wyboru.
Okazuje się jednak, że nie tylko kariera medialna stanęła pod znakiem zapytania. Zachowaniem Jeremy'ego Clarksona zainteresowała się policja z Północnego Yorkshire. Jak donosi "Guardian", mundurowi poprosili BBC o przekazanie im kopii raportu na temat incydentu. Wedle dokumentu, Clarkson dopuścił się niesprowokowanego fizycznego i werbalnego ataku na producenta programu "Top Gear", Oisina Tymona. Prezenter miał uderzyć go w twarz, co skończyło się "obrzękiem i krwawieniem wargi".
Tymczasem własny problem ma również BBC. Okazuje się bowiem, że przyszłość kultowego programu motoryzacyjnego stanęła pod znakiem zapytania po deklaracji jednego z prowadzących. James May stwierdził, że nie wyobraża sobie przygotowywania programu bez Clarksona, a jego słowa cytuje "The Independent".