Anna Sobańda: Dotychczas nie występował Pan w roli jurora telewizyjnego show, czy ma Pan tremę przed nowym wyzwaniem?

Wojciech Mann: Wie pani, zawsze jest trochę tremy, bo będę musiał wypowiadać opinie na temat wykonawców prosto w oczy, a nie jak to się czasem robi, na podstawie płyty czy nagrania, czego wykonawca nie słyszy bezpośrednio. To jest wyzwanie. Jurorem już parę razy byłem i to jest rodzaj takiego podniecenia, jak uczestnicy sobie poradzą. Mało tego, obok mnie będą siedzieli fachowcy, więc moja opinia będzie konfrontowana z ich zdaniem. Zobaczymy jak to wypadnie.

Reklama

Będzie Pan surowym jurorem?

Ja nie mam nastawienia, ale zwykle staram się mówić to, co czuję i myślę. Na pewno więc nie będę lukrował wypowiedzi i mówił „świetnie, cudnie, popracuj jeszcze”. Jeśli coś będzie nietrafione, to chyba powiem o tym, tyle że może nie brutalnie. (śmiech)

Reklama

Ten program ma na celu wyłonienie najbardziej wszechstronnego artysty. Czy Pana zdaniem, wokalista powinien być tak uniwersalny, by sprawdzać się w różnych gatunkach muzycznych?

Ja uważam, że powinien. Przykładem są dla mnie wykonawcy amerykańscy, którzy bez żadnej absolutnie żenady i wstydu sięgają po zupełnie obce sobie stylistycznie utwory, bądź też występują wspólnie z artystami reprezentującymi inny gatunek. To jest dla mnie naturalne, bo muzyka nie szuka żadnych granic i podziałów. U nas często jest tak, że jak ktoś wyjdzie poza swoje koryto, to się mówi, że zdradził fanów. Takie opinie nie mają sensu i są zaściankowe. Artysta powinien rozumieć inne gatunki i umieć się w nich spróbować. To nie znaczy oczywiście, że musi być perfekcyjny, ale powinien próbować.

Czytaj więcej: Wojciech Mann wraca na ekrany w nowym show TVP2 >>>

Reklama

W tym programie, uczestnikami są artyści o ugruntowanej pozycji na polskim rynku. Czy nie uważa Pan, że przynajmniej niektórzy z nich mogą zaszkodzić sobie udziałem w telewizyjnym show?

To jest pytanie, jakie są kryteria zaszkodzenia. Zaszkodzić sobie może, jeśli zlekceważy to, lub jeśli bardzo źle wypadnie. Ale jeśli artysta w swoim gatunku daje sobie radę, to nie sądzę, abyśmy byli świadkami jakichś katastrof. Tu jest bardzo ważny element nie współzawodnictwa, tylko wspólnej zabawy. Tak więc raczej jestem optymistyczny i uważam, że nie będą sobie szkodzić.

Na jakie kryteria będzie Pan zwracał uwagę oceniając występy uczestników?

W związku z tym, że ja nie jestem zawodowym krytykiem muzycznym i nie mam wykształcenia muzycznego, to będę się opierał po prostu na swoich odczuciach. Nie będę w stanie przeanalizować występu muzykologicznie, ale powiem, czy mi się podobał czy nie i czy siedział w gatunku. Ważne jest też to, że nie mają to być próby naśladowania oryginalnych artystów, tylko własne interpretacje, przedstawienie swojego sposobu spojrzenia na daną piosenkę. To mnie bardzo ciekawi.

W tym programie uczestnikami są gwiazdy, a jak ocenia Pan talent show z udziałem amatorów?

Jeśli zrobi Pani analizę tego, co śpiewają ci amatorzy, to albo jest to próba odtworzenia jakiegoś zachodniego oryginału, rzadziej polskiego, czyli skopiowanie, albo też prezentacja swojego utworu, często bardzo jeszcze nieudolnego. Oni zaczynają, więc ja nie czynie z tego zarzutu. Natomiast w tym programie, mimo, że krytycy mogą powiedzieć, że to jeszcze jeden show z wyścigami, mamy do czynienia z zawodowcami. Ja cenię ich odwagę. Bo każdy z nich z pewnością myśli „ojej, jak odpadnę w pierwszym czy drugim odcinku, to będzie dopiero wstyd”. Ale oni tu świadomie przetwarzają, używając swojej sztuki, swojego warsztatu. To więc odróżnia ten program, od innych, ale jak publiczność go odbierze, nie mam pojęcia. Ja jednak na pewno nie będę tańczył, nie będę się rozbierał, ani krzyczał.

Czytaj także: Urbańska, Szcześniak i Reni Jusis uczestnikami nowego show TVP2 "SuperSTARcie"

Dotychczas Pana obecność na antenie telewizyjnej kojarzyła się z programami kulturalnymi, bądź kulturalno-rozrywkowymi. Tutaj mamy zaś do czynienia z czystą rozrywką. Dlaczego zdecydował się Pan na udział w takim show?

Ja właśnie liczę, że uda się zdjąć z tego programu taką pstrokatą otoczkę czysto rozrywkowego show. Mam obok siebie nie showmana, tylko producenta muzycznego, Marcina Borsa, a kolejni jurorzy w danym gatunku to zawodowcy, a nie show people. Tu nie ma ludzi związanych z takim wesołym, beztroskim hasaniem w kolorowych konfetti. Wydaje mi się, że to powinno ustawić ten program na nieco innym stopniu.

A czy jest jakiś występ, na który najbardziej Pan czeka?

Kiedy zobaczyłem listę uczestników, to myślałem nawet, czy ktoś mnie jakoś szczególnie zaciekawi swoim występem, ale prawdę mówiąc, nie ma takiego, na który bardzo bym czekał. Mam zaufanie, że uczestnicy potraktują to poważnie. Niektórzy pomyślą: jak tenor liryczny może poradzić sobie z innymi gatunkami. Ale to, że on ma na scenie smoking a nie jeansy, nie oznacza, że odstaje od rynku muzycznego, on sobie poradzi tak jak inni. Ja myślę, że będzie ciekawie, a faworyta na razie nie mam żadnego.

Dziękuję za rozmowę

Ja również dziękuję

Wojciech Mann - dziennikarz radiowy i telewizyjny. Od 1967 roku związany z Programem III Polskiego Radia. Przygodę z telewizją zaczął w latach 70tych. Przez 19 lat był gospodarzem programu "Szansa na sukces". Wraz z Krzysztofem Materną tworzył audycję "MdM oraz "M kwadrat". Współtwórca Radia Kolor. Autor trzech książek. W 2011 roku odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski "za wybitne zasługi dla Polskiego Radia".