Szulc w rozmowie z Telewizją Rolniczą zdradziła, że popularność związana z show "X Factor" kończy się zaraz po programie, a później uczestnicy muszą zmierzyć się z brutalną rzeczywistością:

Po programie wydawało mi się, że mogę wszystko. To jest błyskawiczny wzrost popularności. Ja nie byłam do końca na to przygotowana. Kończy się program, gasną świata, jest twarde zderzenie z rzeczywistością. Wszyscy od nas czegoś chcieli, było bardzo dużo koncertów, dużo propozycji. Teraz wiem bardziej czego chcę. Byłam naiwna, bo wydawało mi się, że te propozycje, które dostaję, że będą zrealizowane. Wiele się kończyło, gdzieś w połowie prac. To był jeden zawód, trzeci, czwarty, aż w końcu się uzbrajasz w taką grubą skórę

Reklama

Ada wyznała także, że uczestnicy nie bardzo mogą liczyć na pomoc jurorów, choć ona sama, nie ma do nich o to żalu:

Pomógł mi Kuba Wojewódzki, który polecił mi menadżerkę, która jest nią do dnia dzisiejszego, ale to tyle. Wiadomo, że Kuba to jest osoba, która dba przede wszystkim o siebie, o swój PR. Nie może zbawiać wszystkich uczestników programów talent show, w których brał udział.

Reklama