Wojciech Pijanowski ma na swoim koncie wiele teleturniejów emitowanych w polskiej telewizji, szeroka publiczność wciąż jednak kojarzy go tylko z "Kołem Fortuny", które przyniosło mu popularność i status telewizyjnej gwiazdy. Właśnie mija 20 lat od emisji pierwszego wydania programu, który pokochała cała Polska. Z tej okazji Wojciech Pijanowski udzielił wywiadu TVP.info, w którym zdradził kilka zakulisowych sekretów:

Reklama

Teraz, po tylu latach, mogę już powiedzieć, jak to koło było zbudowane. Z tyłu koła była felga z małego fiata. (...) zwykła, stalowa! Do tego było przytwierdzone koło. Miało to jakieś gumowe hamulce, które miały je zatrzymywać. Koło jednak nie chciało w ogóle stanąć. Gdy tylko lekko się je puściło, kręciło się jak perpetuum mobile. Gdyby je mocniej rozkręcić, moglibyśmy na tydzień wyjść ze studia i by nie stanęło. Oprócz tego był cały system zapalania żaróweczek pod polami, na których były umieszczone litery. Komputer wariował i zapalał nam nawet te pola, gdzie liter nie było.- zdradza Wojciech Pijanowski

Prezenter wspomina także, że w trakcie pracy nad programem nie ustrzeżono się przed wpadkami i pomyłkami. Jedna z najbardziej spektakularnych dotyczyła błędu ortograficznego, gdy w jednym z haseł zamiast słowa "który" widniało "ktury":

Zorientowaliśmy się dopiero w trakcie odgadywania hasła przez zawodnika. Można było przerwać nagranie, ale pomyślałem, że to nie ma sensu. Na końcu programu ogłosiłem, że w jednym z haseł umieściliśmy celowo błąd ortograficzny, a ten, kto pierwszy przyśle list ze wskazaniem pomyłki, wygra telewizor kolorowy. Następnego dnia w „Gazecie Wyborczej” ukazała się notka, że Wojciech Pijanowski nie zna ortografii. Dziennikarz pewnie nie oglądał programu do końca. Zadzwoniłem do niego z informacją, że to był konkurs i ponieważ jako pierwszy udzielił poprawnej odpowiedzi, wygrywa telewizor kolorowy. Po dziś dzień telewizora jednak nie odebrał.

Reklama

Pijanowski zdradził także, że twórcy programu "Koło Fortuny" nie mieli problemu z pozyskiwaniem sponsorów:

Raczej musieliśmy opędzać się od sponsorów. Na przykład producent wody mineralnej Multivita, którą prezentowaliśmy w bagażnikach samochodów, w pewnym momencie poprosił nas, byśmy już jej nie pokazywali, bo nie wyrabia się z produkcją. Tiry stały do niego w tygodniowych kolejkach. Musiał uruchomić jeszcze jedną linię produkcyjną. - powiedział. Nie brakowało ponoć także oryginalnych propozycji nagród. Jedna z firm zaoferowała tysiąc litrów oleju samochodowego, a inna trzy tony węgla.

Zapytany przez dziennikarza, w czym tkwił sukces "Koła Fortuny", Pijanowski stwierdził, że decydowały o nim przede wszystkim niesamowite nagrody:

Reklama

To było tak, jakby pan dzisiaj rozdawał ludziom domy. Dodał także, że dla niektórych uczestników nagrody były wręcz zbyt ekskluzywne: Jeden pan wygrał mercedesa, inny bmw. Gdy zadzwoniłem do niego, by spytać, jak się jeździ, odparł, że trzyma auto w stajni przykryte słomą. Bał się, że ktoś mu je ukradnie.

Cały wywiad z Wojciechem Pijanowskim znajduje się na stronie TVP.info.

Przypomnijmy sobie, jak wyglądał program przez który w latach 90 pustoszały polskie ulice:

http://youtu.be/9qLISuVDG1s